Poniedziałkowy poranek był wyjątkowo gorący, a ostatnia noc najgorętsza ze wszystkich dotychczasowych, nie przeszkodziło to nam jednak byśmy o 7:00 uczestniczyli w Eucharystii.
Tradycyjnie o 8:30 rozeszliśmy
się do prac wcześniej ustalonych, ekipa ogrodowa w składzie: Ania, Luiza, Agata, Tomek i Robert. Ks. Dawid
zajął się naprawą dachu nad placem zabaw, natomiast klerycy Bartek i Jan
postanowili zakończyć dach nad suszarnią do prania. Temperatura wzrastała
sukcesywnie z każdą kolejną godziną, co wzmagało nasze pragnienie. Postanowiliśmy więc policzyć ile przez dzisiejszy dzień wspólnie wypijemy płynów w
różnej postaci. Przerwa na regenerację sił, trochę śmiechu i wróciliśmy
dokończyć podjęte zadania.
Obiad był smaczny i w radosnej atmosferze, chociaż powstał mały problem - zginęły nam pewne rzeczy i dziwnym trafem, nikt nie wiedział co się z nimi stało. Po obiedniej przerwie zabraliśmy się do nowych zajęć, ekipa w składzie: Ania, Agata, Robi, Tomek i kl. Jan zajęli się porządkowaniem i myciem dziecięcych butów, Luiza nawoziła, uzupełniała ziemię i podlewała kwiaty domowe. Natomiast ks. Dawid malował stoliki, a kl. Bartek zabrał się za naprawę dziecięcych rowerków, na których nie dało się jeździć. Czas mijał nam szybko i znów spotkaliśmy się przy wspólnym stole na podwieczorku, gdzie były prawdziwe suchary, a nawet cały kosz i znów było wesoło, dodaliśmy kolejne litry wypitego napoju. Chłopacy rozszyfrowali zagadkę tajemniczych zniknięć kilku rzeczy, okazało się, że Agata, Ania i Luiza schowały je do szafy w pralni, sprawczyniami zajął się Sąd Dyscyplinarny.
Obiad był smaczny i w radosnej atmosferze, chociaż powstał mały problem - zginęły nam pewne rzeczy i dziwnym trafem, nikt nie wiedział co się z nimi stało. Po obiedniej przerwie zabraliśmy się do nowych zajęć, ekipa w składzie: Ania, Agata, Robi, Tomek i kl. Jan zajęli się porządkowaniem i myciem dziecięcych butów, Luiza nawoziła, uzupełniała ziemię i podlewała kwiaty domowe. Natomiast ks. Dawid malował stoliki, a kl. Bartek zabrał się za naprawę dziecięcych rowerków, na których nie dało się jeździć. Czas mijał nam szybko i znów spotkaliśmy się przy wspólnym stole na podwieczorku, gdzie były prawdziwe suchary, a nawet cały kosz i znów było wesoło, dodaliśmy kolejne litry wypitego napoju. Chłopacy rozszyfrowali zagadkę tajemniczych zniknięć kilku rzeczy, okazało się, że Agata, Ania i Luiza schowały je do szafy w pralni, sprawczyniami zajął się Sąd Dyscyplinarny.
Po zakończonej pracy przyszedł czas na kolację, a po niej o godzinie 19:05 wyruszyliśmy na Stare Miasto, aby zwiedzić Mea Shearim - dzielnicę żydowską, było to dla nas ciekawe doświadczenie, ponieważ mogliśmy zobaczyć całe rodziny robiące zakupy, ludzi rozmawiających ze sobą, zupełnie inną kulturę od naszej. Spotkaliśmy się z wielką życzliwością sprzedawcy, u którego kupowaliśmy kolejne litry napojów, by ugasić uczucie suchości w gardle. Podczas powrotu do domu odczuwaliśmy w nogach zmęczenie po całym dniu, jednak warto było odkryć kolejną część Jerozolimy i mieszkających w niej ludzi. Po powrocie znów coś do picia, zrobiliśmy bilans dziennego spożycia płynów i wyszedł nam wynik 40 litrów na 8 osób. Wspólnie przejrzeliśmy zrobione fotki z dzisiejszego dnia i tak wszyscy rozeszli się do siebie na spoczynek, oprócz piszącego dziś blog i księdza, który go czyta.
Dziękuję Bogu za kolejny piękny dzień, za każde dobro jakiego doświadczyliśmy i wierzę że, wyda ono dobre owoce w przyszłości. Korzystając z okazji, że dzisiaj jestem komentatorem minionego dnia, pozdrawiam moich bliski i znajomych, dziękując jednocześnie za to, że nam towarzyszycie duchowo i na blogu. P.s. Pozdrowienia dla Marcina M. przebywającego w Fatimie i dla wszystkich pielgrzymujących.
Dobrej i błogosławionej nocy
Te niekończące się buty.... ;) Pozdrawiam z równie upalnej Polski! :)
OdpowiedzUsuńKaśka K.